25 listopada 2021

Wspomnienie (1)

Dostałam własny komplet kluczy do mieszkania Pana. Nie muszę już synchronizować przyjazdów i odjazdów zgodnie z jego grafikiem w pracy. Po raz pierwszy mam zamiar z tych kluczy skorzystać i zrobić z nich użytek. Podwójny. W sobotę są jego czterdzieste urodziny. Spodziewa się mnie w piątek. Tymczasem jest czwartkowe, wczesne popołudnie, a ja już jestem na miejscu. To pierwsza część niespodzianki. On jest w pracy, nieświadomy, że w tym samym czasie ja ogarniam mieszkanie, szykuję dla nas małą ucztę w ramach obiadokolacji i… Siebie dla niego. Mam dziś zamiar spełnić jedną z jego fantazji. Serce mi wali. Trochę się denerwuję. A co jeśli ma inne plany? Jeśli wróci do domu z kimś? Jakimś kolegą? A jeśli nie będzie zadowolony, że przyjechałam przed czasem i bez zapowiedzi? Jednocześnie jednak jestem pełna entuzjazmu, ekscytacji i podniecenia. TO, musi się udać. 

Czas mija nawet nie wiem kiedy. Byle tylko nie wrócił z pracy wcześniej, bo nie zdążę ze wszystkim! Biorę kąpiel, depiluję się starannie, robię na bóstwo. Zakładam obcisłą, czarną, lateksową mini, o numer za małą. Pończochy, podwiązki, szpilki tak wysokie, że poważnie drżę o swoje życie z każdym krokiem. Robię makijaż. Samo to zajmuje mi ponad półtorej godziny. Dopóki nie został moim Panem nie robiłam właściwie makijażu nigdy, a mieć, miałam go kilka razy w życiu. Za każdym razem malował mnie ktoś. Kosmetyczka, chrakteryzatorka w teatrze, koleżanka, kuzynka. Nigdy ja sama siebie. Zaczęło się to zmieniać odkąd jestem Jego, bo tego wymaga. Lubi mnie w makijażu. Ale jeszcze nigdy nie robiłam takiego jak dziś. Dziś nie ma to być lekki, subtelny, przyjemny dla oka makijaż podkreślający urodę. Dziś ma być mocny, wyzywający, dziwkarski. Bo dziś będę dziwką. Jego dziwką. Staram się jak mogę. Każdy element powtarzam po kilka razy, poprawiając niedoskonałości. Zakładam choker. Patrzę w lustro. Jestem gotowa. On powinien być w domu za niecałą godzinę. Zakładam płaszcz i ulatniam się.

Czaję się pod blokiem. Poł godziny później widzę jak podjeżdża. Wysiada, wchodzi do bloku. Odczekuję 5 minut. Idę i ja. On dzwoni do mnie. Nie odbieram. Dzwonię domofonem.
- Tak? – słyszę jego głos
- Dzień dobry... Słyszałam, że zamawiał Pan dziewczynę na telefon – mówię i uświadamiam sobie, że cała drżę. Nie jestem pewna czy to strach, czy podniecenie, czy jedno i drugie. W odpowiedzi słyszę tylko westchnienie.

Domofon bzyczy. Wpuścił mnie. Wchodzę. Idę. Wyprostowana, dumna, pewna siebie i... Mokra. I te cholerne szpilki! Żeby tylko się nie zabić! A w środku cała się trzęsę. Staję przed Nim w progu mieszkania, rozpinając w międzyczasie płaszcz. Żeby wyraźnie zobaczył przymaławą mini, z której wlewają się piersi, i która ledwo zakrywa cipkę z przodu, o tyłku nie wspominając. Patrzy na mnie twardym, ale jednocześnie zaciekawionym wzrokiem. Lustruje mnie uważnie od stóp do głów. Milczy. Odzywam się, więc ja:
– Słyszałam, że ma Pan ochotę na tanią kurwę, z którą będzie mógł Pan zrobić wszystko co tylko przyjdzie Panu do głowy – mówię i sama słyszę drżenie w swoim głosie. Stoimy bez ruchu jeszcze kilka sekund. On patrzy. A potem znienacka robi krok z moją stronę. Łapie mnie za włosy i całuje namiętnie wciągając do mieszkania i zamykając drzwi.
– Tania dziwka mówisz... Bo wyglądasz raczej jak ta droższa. Zdecydowanie droższa – szepcze mi do ucha. Zrzuca ze mnie płaszcz. Obmacuje mnie. Zachłannie, władczo. Odpycha. Upadam na ziemię. Ląduję na czworaka u Jego stóp. Klęka obok, pochyla się nade mną. Zdziera ze mnie pończochy, zsuwa przyciasną mini i zaczyna gryźć moje piersi, przysysa się do nich, mocno wpijając zębami. Mocno, brutalnie, boleśnie. Jęczę. I nie jest to jęk rozkoszy. Jeszcze nie.
– Zamknij się! – mówi ostro i kontynuuje dręczenie moich piersi swoimi zębami. W końcu znudzony piersiami dobiera się do cipki. Wchodzi we mnie. Chwilę pieprzy, wychodzi, zostawia.
– Nie ruszaj się – mówi i idzie gdzieś. Ja dalej leżę na podłodze w przedpokoju i czekam na rozwój sytuacji. Wraca po chwili. Coś wciska brutalnie w moją cipkę. Czuję, że to kulki gejszy. Sadza mnie. Związuje mi ręce za placami sznurem. Mocno. Następnie trzymając za kark prowadzi mnie do kuchni. Sadza mnie na blacie kuchennym. Przodem do siebie.
– Zdzira. Mokra, niewyruchana, niewyżyta zdzira, z którą zrobię co tylko będę chciał – mówi.
– Tak Panie – szepczę.
On tymczasem znów przygryza moje piersi i daje im klapsy dłonią na przemian. Jednocześnie słyszę ciche bzyczenie. To magic wand. Nie zauważyłam, że go przyniósł także. Przyciska go do mojej łechtaczki jedną ręką. Drugą na moich piersiach przypina klamerki. Takie małe, metalowe, z ząbkami, z cholernie mocnym zaciskiem.
– Lubisz ból. I wytrzymasz. Bo jesteś grzeczną dziewczynką i chcesz mnie zadowolić...
– Tak Panie…
Całuje mnie. Maca, ogląda. Dochodzę błyskawicznie. Odkłada wibrator. Zmusza do uklęknięcia przed nim.
– Otwórz usta – mówi, a ja posłusznie wykonuję polecenie. Wchodzi w nie. Próbuje w nie wejść. Bez żadnej delikatności, wstępnych pieszczot, nic. Wiem co teraz będzie. Chce zerżnąć moje gardło i zrobi to bez względu na wszystko. Wie, że tego nie znoszę. Wie, że tego kurwa mać, cholera jasna nie umiem! Jakby czytając w moich myślach mówi ostro:
– Dziwki się nie stawiają. I nie dyskutują. Najwyżej się porzygasz. Wiesz, że mam to w dupie? Głęboko w dupie.
Staram się jak mogę. Oczywiście się dławię. Oczywiście znów dostałam ślinotoku. Oczywiście znów nie udaje się zrobić tego do końca jak należy. To nie ma dla niego znaczenia. Zaczynam płakać i dusić się jeszcze bardziej.
– Grzeczna dziewczynka. Moja grzeczna, posłuszna kurwa – mówi. Nawet lubię jak się mną dławisz… To takie przyjemne uczucie.
W końcu daje mi spokój i znowu sadza na blacie. Łapczywie łykam powietrze. Piersi bolą. Bolą, bolą kurwa mać! Ktoś kto wymyślił klamerki z ząbkami to albo człowiek bez wyobraźni albo sadysta wszech czasów! On tymczasem wyciąga z mojej cipki kulki gejszy. Są całe w moich sokach. Wciska mi je do ust, po czym zaczyna mnie pierdolić. Przed samym finałem wychodzi ze mnie i spuszcza się na podłogę, po czym ponownie zaczyna robić mi placówkę. Kiedy zbliża się orgazm, gwałtownie odpina klamerki z moich piersi. Wrzeszczę. Zatracam się w bólu. A chwilę później dochodzę. Zrzuca mnie wtedy z kuchennego blatu na podłogę. Daje chwilę na dojście do siebie po orgazmie, po czym łapie mnie za włosy i przyciska moją głowę do podłogi tuż obok miejsca, w którym znajduje się plama jego spermy.
– Wyliż. Do czysta!
Robię co kazał. Grzecznie, dokładnie. On patrzy. Kiedy kończę, wychodzi bez słowa. Ja leżę na podłodze. Nie mam siły się ruszyć. Wraca po chwili. Po pięciu minutach? Dziesięciu? Może piętnastu? Nie wiem. Bez słowa bierze mnie na ręce. Zanosi do łazienki. Ostrożnie wkłada do wanny. Myje. Cały czas bez słowa. Chyba zasnęłam w międzyczasie, bo nagle orientuję się, że jestem w łóżku, a on mnie otula kołdrą, kładzie się koło mnie i głaszcze po głowie.
– Teraz odpoczywaj. Śpij moja mała kurewko. A rano porozmawiamy o Twojej nagrodzie. Grzeczne dziewczynki zasługują na nagrodę. Jestem z Ciebie bardzo zadowolony. 

6 komentarzy:

  1. Długo nie pisałaś....ale warto było czekać...
    Pozdrawiam...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję awe. :) Nie spodziewałam się, że ktoś tu jeszcze zagląda, a już w ogóle Ty. :) Ale jest mi bardzo miło!

      Usuń
    2. Zupełnie nie wiem czemu wątpisz w swoich czytelników :)))

      Usuń
    3. Dziękuję Ananko! :) To miłe, że jesteście tutaj. :)

      Usuń
  2. A dlaczego szczególnie we mnie zwątpiłaś 😏😂 tak na serio, to bardzo tęsknię za wami i waszym pisaniem, i cieszę się że wracacie do swoich może trochę zapomnianych blogów. 😘

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A bo jakoś tak zniknęłaś... Zewsząd... A tu jednak dotarłaś. Miłe to bardzo. :)

      Usuń