08 listopada 2020

Kulki gejszy i tramwaj

Wybrałam się ostatnio do biblioteki. Zdążyłam jeszcze zanim rząd zdecydował o zamknięciu tego przybytku kultury umysłowej. Na szczęście. To miała być zwykła, szybka wizyta. Oddać jedne książki, wypożyczyć inne. Nic szczególnego. Pan jednak postanowił ten krótki, prozaiczny wypad nieco urozmaicić...

Dostałam polecenie, by na drogę włożyć sobie kulki gejszy. Dwie wibrujące kuleczki połączone ze sobą sznureczkiem. Podczas ruchu: chodzenia, czy zaciskania mięśni kegla, powodują one bardzo przyjemne doznania. A czasami coś więcej...

Mam bardzo wrażliwą cipkę i kulki gejszy potrafią zapewnić mi naprawdę wiele przyjemności. Tak było i tym razem. Umieściłam je w miejscu do tego przeznaczonym tuż przed wyjściem. Po piętnastominutowym spacerze na przystanek tramwajowy byłam już bardzo podniecona. To pierwsze takie zadanie od dawna. Zdarzyło mi się już kiedyś wychodzić gdzieś z kulkami lub mieć je w sobie podczas zajęć na uczelni. Jednak miałam długą przerwę. Sama nie wiedziałam jak zareaguję tym razem. Na pewno nie przypuszczałam, że tak szybko i intensywnie.

Na moje (nie)szczęście tramwaj, do którego wsiadłam, był to dość stary, rozklekotany model. Wagonem podczas jazdy delikatnie bujało, co wywoływało w cipce przyjemne wibracje. Zbyt przyjemne, a nie wolno mi było dojść. Zresztą nie uśmiechało mi się to wcale zważywszy na okoliczności. Jednak ekshibicjonizmu mam w sobie niewiele i nie chciałam ściągać na siebie ciekawskich spojrzeń na wypadek, gdyby doszło do finału. Udało się. Jednak, kiedy wysiadałam nieopodal biblioteki było mi gorąco, byłam przerażona, wyczerpana ciągłym kontrolowaniem się i zaklinaniem, żeby jakoś nad sobą panować. Jednocześnie czułam ulgę. Teraz powinno być łatwiej. W istocie. Niespieszny spacer do biblioteki trochę pozwolił uspokoić sytuację i rozochoconą cipkę. 

Kłębiły się we mnie przeróżne uczucia. Podniecenie z powodu kulek, podniecenie z powodu świadomości, że podlegam Panu, radość, że wypełniam Pana polecenie, spełnienie i lekka złość, że nie mogę dojść, że Pan zabronił a mnie się tak chce. Byłam totalnie nienasycona. 

Powrót. Było zdecydowanie „pod górkę”. Co tu dużo mówić. Tym razem tramwaj był mniej rozklekotany, ale zamiast siedzieć – jak poprzednio – stałam. W pewnym momencie nie wytrzymałam i targnął mną orgazm. Nie był na szczęście szczególnie silny, a ja trzymałam się mocno, więc udało mi się nie upaść. Zachwiałam się jednak, a z moich ust wydobył się jęk. Nieszczególnie może głośny, ale cichy też nie. Czy ktoś słyszał? Nie wiem. Dwie osoby najbliżej mnie przyjrzały mi się dłuższą chwilę, a ja poczułam wstyd, zażenowanie, spełnienie i... Złość. Bo przecież miałam nie dojść. Na szczęście z powodu covidowych ograniczeń mało osób było w tramwaju, a na twarzy miałam przyłbicę, która na swój sposób odgradzała mnie od ciekawskich spojrzeń.. Byłam przejęta sytuacją: tramwajem, ludźmi i tym, że doszłam bez pozwolenia. Czułam zażenowanie i spełnienie jednocześnie...

01 listopada 2020

Pieszczoty na polecenie O.

Bardzo długo i do bardzo niedawna stałam na stanowisku (zresztą nadal przy tym obstaję, co dla wielu będzie pewnie niezrozumiałe), że kobiece ciało jest aseksualne. Kobiety nie kręciły mnie w ogóle. Potrafiłam docenić ich wewnętrzne i zewnętrzne piękno, ale nie było w tym ani grama podtekstu seksualnego. Do czasu, gdy na mojej drodze pojawiła się O. Może kiedyś opowiem jeszcze jak to się zaczęło, ale nie dziś. O. zabiła mi klina, bo nagle zaczęłam jej pożądać. Pragnąć i podziwiać właśnie seksualnie. Jakim cudem? Nie mam pojęcia. Ale ze zdziwieniem konstatuję, że dobrze mi z tym. Ciało O. mnie fascynuje i pociąga. Fascynują mnie jej reakcje. Ciekawi wrażliwość.

Dostałyśmy z O. zadanie od Pana. Myślę, że obie byłyśmy nim równie zaskoczone i zdeprymowane nieco, choć zapewne każda z innego powodu. Piję sporadycznie, ale w tamtym momencie ogromnie żałowałam, że nie miałam akurat żadnego alkoholu na podorędziu, żeby nalać sobie kieliszek na odwagę. Zadanie polegało na masturbacji. Miałam pieścić się zgodnie z poleceniami wydawanymi przez O., wypełniając jej instrukcje. Pan pozwolił jej przez chwilę być panią sytuacji i mojego ciała, choć jednocześnie On sam cały czas panował nad nami obiema. Słuchał nas. Oceniał. I chyba świetnie się bawił.

A ja? Byłam przerażona i jednocześnie podniecona. To mój pierwszy raz. Taki. Słuchać kobiety na polecenie Pana. Słuchać jak ona chciałaby mnie pieścić i robić to samodzielnie według jej wytycznych... Było cudownie i okropnie zarazem. Tak ciężko to opisać. Wstyd, zażenowanie, chęć ucieczki. Radość, podniecenie, spełnienie. O. chyba czuła podobnie. A jednak posłuszeństwo i chęć zadowolenia Pana wzięły górę. Niewolnica drzemiąca we mnie wiedziała co robić. Bałam się, że nie dojdę. Nie doszłabym. Za nic. Grzeczna dziewczynka we mnie poddała się jednak tej wizji. Byłam posłuszna. Zadowoliłyśmy Pana. Poczułam spełnienie. Tylko spełnienie. Wszechogarniające.

Znów zaskoczyłam samą siebie. Ile jeszcze razy to nastąpi w najbliższym czasie? I tylko jeszcze nie wiedziałam, że za kilka dni role się odwrócą i to ja będę panią ciała O., a ona będzie się pieścić tak, jak ja jej każę...