Podobno dopóki żyjemy wszystko się może zdarzyć. Dopóki życie trwa nic nie jest przesądzone. Podobno. Sęk w tym, że za dużo się wydarzyło, żebym mogła tak po prostu w to wierzyć. Już nie wierzę. I wątpię, żeby udało mi się jeszcze uwierzyć. Nie jestem w stanie. Nie spodziewam się już niczego. Na nic nie czekam. Niczego nie pragnę. Unieważniłam marzenia i wszystkie życiowe cele. Nie wierzę też w cud. Już nie. Mój cud już się wydarzył. I przeminął stając się przeszłością - bolesnym i pięknym jednocześnie wspomnieniem.
Co teraz? Co dalej? Nie wiem. Nie wierzę w żadne dalej. A ponieważ za słaba jestem na życie, a za silna na umieranie, to póki co stawiam na przeczekanie...