Przepełnia mnie pustka. Jestem nią wypełniona po brzegi. Tak, że ani szpilki nie wciśniesz. A oni nic. Ciągle tylko: "będzie dobrze", "weź się w garść", "myśl pozytywnie", "inni mają gorzej" i tak dalej...
Więc może ktoś z tych wszystkich życzliwych, będzie tak uprzejmy i łaskawie i wytłumaczy, jak do ciężkiej cholery, mam tak po prostu wlać w siebie optymizm, energię i chęć do życia? Jak? Słucham! Tego jakoś nikt nie wie. Z tymi dobrze radzącymi na czele. A najgorsze jet to, że oni w ogóle nie rozumieją, że takie gadanie tylko bardziej mnie dobija.
Ci wszyscy inni ludzie wokół nie czują tego, co ja. Oni nie rozsypują się wewnętrznie. Pustka ich nie rozrywa i nie paraliżuje tak, jak mnie. Mogłabym wprawdzie mieć to w nosie, nie przejmować się... Niestety tego też na ten moment nie potrafię.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz