Wybrałam się ostatnio do biblioteki. Zdążyłam jeszcze zanim rząd zdecydował o zamknięciu tego przybytku kultury umysłowej. Na szczęście. To miała być zwykła, szybka wizyta. Oddać jedne książki, wypożyczyć inne. Nic szczególnego. Pan jednak postanowił ten krótki, prozaiczny wypad nieco urozmaicić...
Dostałam polecenie, by na drogę włożyć sobie kulki gejszy. Dwie wibrujące kuleczki połączone ze sobą sznureczkiem. Podczas ruchu: chodzenia, czy zaciskania mięśni kegla, powodują one bardzo przyjemne doznania. A czasami coś więcej...
Mam bardzo wrażliwą cipkę i kulki gejszy potrafią zapewnić mi naprawdę wiele przyjemności. Tak było i tym razem. Umieściłam je w miejscu do tego przeznaczonym tuż przed wyjściem. Po piętnastominutowym spacerze na przystanek tramwajowy byłam już bardzo podniecona. To pierwsze takie zadanie od dawna. Zdarzyło mi się już kiedyś wychodzić gdzieś z kulkami lub mieć je w sobie podczas zajęć na uczelni. Jednak miałam długą przerwę. Sama nie wiedziałam jak zareaguję tym razem. Na pewno nie przypuszczałam, że tak szybko i intensywnie.
Na moje (nie)szczęście tramwaj, do którego wsiadłam, był to dość stary, rozklekotany model. Wagonem podczas jazdy delikatnie bujało, co wywoływało w cipce przyjemne wibracje. Zbyt przyjemne, a nie wolno mi było dojść. Zresztą nie uśmiechało mi się to wcale zważywszy na okoliczności. Jednak ekshibicjonizmu mam w sobie niewiele i nie chciałam ściągać na siebie ciekawskich spojrzeń na wypadek, gdyby doszło do finału. Udało się. Jednak, kiedy wysiadałam nieopodal biblioteki było mi gorąco, byłam przerażona, wyczerpana ciągłym kontrolowaniem się i zaklinaniem, żeby jakoś nad sobą panować. Jednocześnie czułam ulgę. Teraz powinno być łatwiej. W istocie. Niespieszny spacer do biblioteki trochę pozwolił uspokoić sytuację i rozochoconą cipkę.
Kłębiły się we mnie przeróżne uczucia. Podniecenie z powodu kulek, podniecenie z powodu świadomości, że podlegam Panu, radość, że wypełniam Pana polecenie, spełnienie i lekka złość, że nie mogę dojść, że Pan zabronił a mnie się tak chce. Byłam totalnie nienasycona.
Powrót. Było zdecydowanie „pod górkę”. Co tu dużo mówić. Tym razem tramwaj był mniej rozklekotany, ale zamiast siedzieć – jak poprzednio – stałam. W pewnym momencie nie wytrzymałam i targnął mną orgazm. Nie był na szczęście szczególnie silny, a ja trzymałam się mocno, więc udało mi się nie upaść. Zachwiałam się jednak, a z moich ust wydobył się jęk. Nieszczególnie może głośny, ale cichy też nie. Czy ktoś słyszał? Nie wiem. Dwie osoby najbliżej mnie przyjrzały mi się dłuższą chwilę, a ja poczułam wstyd, zażenowanie, spełnienie i... Złość. Bo przecież miałam nie dojść. Na szczęście z powodu covidowych ograniczeń mało osób było w tramwaju, a na twarzy miałam przyłbicę, która na swój sposób odgradzała mnie od ciekawskich spojrzeń.. Byłam przejęta sytuacją: tramwajem, ludźmi i tym, że doszłam bez pozwolenia. Czułam zażenowanie i spełnienie jednocześnie...
U mnie w podobnych sytuacjach zawsze mam wrażenie, że wszyscy dookoła wiedzą co się dzieje ze mną lub we mnie. A Mój Pan ostatnio mnie "przyozdabia dodatkami" jak idę do sklepu, więc tych sytuacji jest więcej niż wcześniej. :)
OdpowiedzUsuńTak, też mam zawsze wrażenie, że wszyscy wokół wiedzą co i jak. :) Wstydzioch ze mnie.
Usuń